27 września 2012
Okruchy mądrości...
Moc i sukces duchowy każdego bez wyjątku człowieka zależy tylko od tego, jak wielkim stał się w Jego życiu Bóg. A.A.Allen
11 września 2012
Bez komentarza...
"Jeśli więc w Chrystusie jest jakaś zachęta, jakaś pociecha miłości, jakaś
wspólnota Ducha, jakieś współczucie i zmiłowanie, dopełnijcie radości
mojej i bądźcie jednej myśli, mając tę samą miłość, zgodni, ożywieni
jednomyślnością" (Flp. 2:1,2 BW).
"Czy wasze serca są wrażliwe i współczujące? To sprawcie, abym był
prawdziwie szczęśliwy, zgadzając się ze sobą nawzajem z całego serca,
kochając się nawzajem i współpracując razem w jednej myśli i jednym celu"
(Flp. 2:1,2 NLT).
Błąd, fałszywe nauczania i herezja zawsze należały do najważniejszych
sposobów, przez które diabeł stara się zniszczyć "świadectwo Jezusa",
kiedy jednak wprowadził broń, która znana jest jako "modernizm" czy
"wyższy krytycyzm", użył dubeltówki.
Jedna lufa skierowana jest bezpośrednio w wielkie fundamentalne prwdy
dotyczące Osoby Chrystusa, dzieła Chrystusa i w autorytet Biblii.
Wprowadził więc wielkie zamieszanie, lecz można by się zastanawiać czy da
się to w ogóle porównać ze zniszczeniami dokonywanymi przez jego drugą,
blisko spokrewnioną lufę. Wylał przez nią wielkie ilości, chmary,
podejrzeń, strachu, braku zaufania i wszelkich przykrych tego skutków
wśród prawdziwych chrześcijan. Nie ma obecnie nikogo, kto mógłby być
bezpieczny w tym "chrześcijańskim" świecie i w tej atmosferze. Niektórzy
najbardziej znamienici i byli zwolennicy popadli poważnie w jego wstrętny
wyziew i pomarli z powodu złamanych tym serc - a to wszystko tak
nieprawdziwe! Wróg nie powstrzyma się przed niczym, aby podzielić
ostatnich dwóch chrześcijan, a jeśli nie może znaleźć solidnego gruntu do
tego rozsiewając podejrzenia i nieufność - "pogłoski" - zrobi to przez
wykrzywienie czegokolwiek, co do się wykrzywić...
Błagamy wszystkich, do których to przesłanie może dotrzeć, aby prosili
Pana, aby, jeśli potrzeba, całkowicie zabezpieczył ich umysły w tej
sprawie. Czy nie byłoby to bardziej zgodne z Duchem Mistrza, który
powiedział: "Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem" oraz
"Kto nie jest przeciwko nam, jest z nami", gdybyśmy na każdą taką
pogłoskę, "plotkę", krytycyzm, sąd, insynuację, aluzję czy podszept,
natychmiast zadawali pytanie: "Czy to jest prawda? Czy mówiącym, bądź
piszącym, rzeczywiście o to chodziło?" Czy można nadać temu inne
znaczenie? Czy nie jest, choćby tylko być może, niefortunne wyrażenie się,
ale może niekoniecznie złośliwe?
Czyż nie powinniśmy przed przyjęciem wieści, sprawdzać czy nasza
interpretacja jest właściwa, czy może to my się mylimy? Przeciwnik
gorliwie i bardziej niż kiedykolwiek wcześniej angażuje się w kampanię
sabotażu wewnątrz kościoła, aby dokonać jego rozpadu od wewnątrz i do nas
należy sprzeciwianie się mu w ten sposób, żeby szukać wszelkich możliwych
pozytywnych aspektów społeczności, nie patrząc na wszystkie negatywy, czy
to istniejące rzeczywiście czy wyimaginowane.
By T. Austin-Sparks from: Understanding of the Times
wspólnota Ducha, jakieś współczucie i zmiłowanie, dopełnijcie radości
mojej i bądźcie jednej myśli, mając tę samą miłość, zgodni, ożywieni
jednomyślnością" (Flp. 2:1,2 BW).
"Czy wasze serca są wrażliwe i współczujące? To sprawcie, abym był
prawdziwie szczęśliwy, zgadzając się ze sobą nawzajem z całego serca,
kochając się nawzajem i współpracując razem w jednej myśli i jednym celu"
(Flp. 2:1,2 NLT).
Błąd, fałszywe nauczania i herezja zawsze należały do najważniejszych
sposobów, przez które diabeł stara się zniszczyć "świadectwo Jezusa",
kiedy jednak wprowadził broń, która znana jest jako "modernizm" czy
"wyższy krytycyzm", użył dubeltówki.
Jedna lufa skierowana jest bezpośrednio w wielkie fundamentalne prwdy
dotyczące Osoby Chrystusa, dzieła Chrystusa i w autorytet Biblii.
Wprowadził więc wielkie zamieszanie, lecz można by się zastanawiać czy da
się to w ogóle porównać ze zniszczeniami dokonywanymi przez jego drugą,
blisko spokrewnioną lufę. Wylał przez nią wielkie ilości, chmary,
podejrzeń, strachu, braku zaufania i wszelkich przykrych tego skutków
wśród prawdziwych chrześcijan. Nie ma obecnie nikogo, kto mógłby być
bezpieczny w tym "chrześcijańskim" świecie i w tej atmosferze. Niektórzy
najbardziej znamienici i byli zwolennicy popadli poważnie w jego wstrętny
wyziew i pomarli z powodu złamanych tym serc - a to wszystko tak
nieprawdziwe! Wróg nie powstrzyma się przed niczym, aby podzielić
ostatnich dwóch chrześcijan, a jeśli nie może znaleźć solidnego gruntu do
tego rozsiewając podejrzenia i nieufność - "pogłoski" - zrobi to przez
wykrzywienie czegokolwiek, co do się wykrzywić...
Błagamy wszystkich, do których to przesłanie może dotrzeć, aby prosili
Pana, aby, jeśli potrzeba, całkowicie zabezpieczył ich umysły w tej
sprawie. Czy nie byłoby to bardziej zgodne z Duchem Mistrza, który
powiedział: "Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem" oraz
"Kto nie jest przeciwko nam, jest z nami", gdybyśmy na każdą taką
pogłoskę, "plotkę", krytycyzm, sąd, insynuację, aluzję czy podszept,
natychmiast zadawali pytanie: "Czy to jest prawda? Czy mówiącym, bądź
piszącym, rzeczywiście o to chodziło?" Czy można nadać temu inne
znaczenie? Czy nie jest, choćby tylko być może, niefortunne wyrażenie się,
ale może niekoniecznie złośliwe?
Czyż nie powinniśmy przed przyjęciem wieści, sprawdzać czy nasza
interpretacja jest właściwa, czy może to my się mylimy? Przeciwnik
gorliwie i bardziej niż kiedykolwiek wcześniej angażuje się w kampanię
sabotażu wewnątrz kościoła, aby dokonać jego rozpadu od wewnątrz i do nas
należy sprzeciwianie się mu w ten sposób, żeby szukać wszelkich możliwych
pozytywnych aspektów społeczności, nie patrząc na wszystkie negatywy, czy
to istniejące rzeczywiście czy wyimaginowane.
By T. Austin-Sparks from: Understanding of the Times
Etykiety:
bijąc w dzwon...,
Słowo na "dziś",
trudne tematy,
wiara,
www.poznajpana.pl
5 września 2012
Proroczo rzecz biorąc...
http://www.youtube.com/watch?v=6CUGTIWCFyo
Tłumaczenie tekstu dla nieangielskojęzycznych ;)
Tłumaczenie tekstu dla nieangielskojęzycznych ;)
"Czy wiesz, że należysz do Boga Wszechświata.
Bóg Kocha cię tak bardzo, że dał Swojego Jedynego Syna,
w którego jeśli uwierzysz nie zginiesz, a żyć będziesz wiecznie.
Te słowa są od Boga dla Ciebie:
Miłości Mego życia spójrz głęboko w Moje oczy.
Znajdziesz tam to, czego szukasz/pragniesz/potrzebujesz.
Daj Mi swe życie, swoje zagubienie, kłamstwa, lęki z przeszłości/lęk, przeszłość, swoją siłę.
Ty uciekasz przede Mną.
Ty należysz do Mnie. Ja Jestem twoją Miłością.
Śmierć nie może Nas rozdzielić. Ja za ciebie umarłem.
Moja Miłość związuje nas i jednoczy na dobre i złe na zawsze.
To jest tajemnica życia
Miłości mego życia spójrz głęboko w moje oczy.
Znajdziesz tam to, czego szukasz/pragniesz/potrzebujesz.
Ja Jestem dawcą życia. Ja ci dam białą szatę i będziesz nieskazitelną moją narzeczoną.
Powróć do domu, do Mnie
Ty należysz do Mnie. Ja Jestem twoją Miłością.
Śmierć nie może Nas rozdzielić. Ja za ciebie umarłem.
Moja Miłość związuje nas i jednoczy na dobre i złe na zawsze.
To jest tajemnica życia
Byłaś moją ukochaną żoną.
Przestań chodzić za innymi kochankami, nie pozwalasz Mi bym uczynił cię moją narzeczoną.
Będziesz piła z moich ust i smakowała nowego życia
Nie ma większej Miłości niż oddanie życia swego za swoich przyjaciół.
Ty należysz do Mnie. Ja Jestem twoją Miłością.
Śmierć nie może Nas rozdzielić. Ja za ciebie umarłem.
Moja Miłość związuje nas i jednoczy na dobre i złe na zawsze.
To jest tajemnica życia"
i na końcu jest tekst z Rzymian 5,8
30 sierpnia 2012
Biblijnie rzecz biorąc... Głębokość...
Eze 47:3 Potem poprowadził mnie ów mąż w kierunku wschodnim; miał on w ręku pręt mierniczy, odmierzył tysiąc łokci i kazał mi przejść przez wodę; woda sięgała aż do kostek.
Eze 47:4 Następnie znów odmierzył tysiąc [łokci] i kazał mi przejść przez wodę: sięgała aż do kolan; i znów odmierzył tysiąc [łokci] i kazał mi przejść: sięgała aż do bioder;
Eze 47:5 i znów odmierzył jeszcze tysiąc [łokci]: był tam już potok, przez który nie mogłem przejść, gdyż woda była za głęboka, była to woda do pływania, rzeka, przez którą nie można było przejść.
Te trzy wersety mówią m.in. o wzrastającej relacji z Bogiem w Duchu Świętym. Na początku Woda obmywa jedynie nasze stopy a różnica między tym, co jest, a czego wcześniej nie było(pustynia) sprawia, że wydaje nam się to takie niesamowite i głębokie. Tysiąc łokci to ok. pięćset metrów. Pół kilometra, czyli odległość, którą da ogarnąć się wzrokiem, jeśli nie mieszkamy w dżungli ;) Tak więc relacja powinna się pogłębiać stale i odczuwalnie dla nas.
Gdy Woda jest na wysokości bioder, również nasze ręce stają się mokre. To takie miejsce, w którym się nam wydaje, że możemy wszystko: mamy MOC!! ;)
Aż dochodzimy do miejsca, gdzie jest już tak głęboko, że tracimy grunt pod nogami. Sądząc po stanie chrześcijaństwa, zdaje się, że większość z nas woli płytkie, bezpieczne wody, na których budujemy zagrody dla ryb lub dołączamy do jednej z nich, nauczając, lub przyjmując naukę, że nie wolno wypływać poza zagrodę, że te ryby, które samotnie pływają, są jedynie karmą dla okrutnego szczupaka…;)
Jedynie niektórzy odważają się opuścić grunt, poczucie kontrolowania sytuacji, poczucie mocy czy posiadania autorytetu i poddać się całkowicie Jego woli, Jego mocy, Jego kierunkowi… Jak np. Bruchko („Bruchko” B. Olsona – ten to dopiero popłynął…) czy generałowie („Boży Generałowie” Liardona)
Eze 47:7 Gdy się odwróciłem, oto po obu stronach na brzegu rzeki znajdowało się wiele drzew.
Eze 47:8 A on rzekł do mnie: "Woda ta płynie na obszar wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, i wtedy wody jego stają się zdrowe.
Trochę odwrotność bycia solą ;)
Eze 47:9 Wszystkie też istoty żyjące, od których tam się roi, dokądkolwiek potok wpłynie, pozostaną przy życiu: będą tam też niezliczone ryby, bo dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko będzie uzdrowione.
Pamiętacie wizję Joynera o trzech armiach? Tam, gdzie przeszła ta trzecia wszystko kwitło, było całe i zdrowe…
Eze 47:10 Będą nad nimi stać rybacy począwszy od Engaddi aż do En-Eglaim, będzie to miejsce na zakładanie sieci i będą tam ryby równe rybom z wielkiego morza, w niezliczonej ilości.
Ciekawe, czy będzie tak, że stanie się to w świecie naturalnym, będąc jednocześnie obrazem świata duchowego…?
Eze 47:11 Ale jego błota i zalewy nie zostaną uzdrowione, one są pozostawione dla soli.
Mam wrażenie, że to ważny werset, ale jeszcze nie wiem, czego dotyczy…
Eze 47:12 A nad brzegami potoku mają rosnąć po obu stronach różnego rodzaju drzewa owocowe, których liście nie więdną, których owoce się nie wyczerpują; każdego miesiąca będą rodzić nowe, ponieważ ich woda przychodzi z przybytku. Ich owoce będą służyć za pokarm, a ich liście za lekarstwo".
„Owoce będą służyć za pokarm” – „po owocach ich poznacie”
Sensem życia drzewa, jest wydanie owocu, nie posiadanie liści – pamiętacie, Jezus przeklął drzewo figowe, ponieważ miało tylko liście, nie mogło Go nakarmić w związku z tym…
Liście kojarzą mi się z darami Ducha Świętego – są ważne i potrzebne do służby, ale nie karmią!!! Do tego służą owoce: Jan 15:2 Każdą latorośl we mnie, która nie przynosi owocu, odcina. Każdą zaś, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przyniosła [jeszcze] więcej owocu.
Biblijnie rzecz biorąc... Miłość i nienawiść ;)
Luk 14:26 "Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem.
IL 14:26 Jeśli ktoś przychodzi do mnie i nie nienawidzi ojca swego i matki i żony i dzieci i braci i sióstr więc i duszy swojej, nie może być mym uczniem.
Myślę, że chodzi o „nienawiść” do tej części duszy swojej, na którą składają się m.in. emocje związane z najbliższymi. Żeby było ciekawie, nieprzyjaciół mamy miłować a najbliższych mieć w nienawiści… Od jednego i od drugiego, wszystko staje w człowieku na sztorc…
IL 14:26 Jeśli ktoś przychodzi do mnie i nie nienawidzi ojca swego i matki i żony i dzieci i braci i sióstr więc i duszy swojej, nie może być mym uczniem.
Myślę, że chodzi o „nienawiść” do tej części duszy swojej, na którą składają się m.in. emocje związane z najbliższymi. Żeby było ciekawie, nieprzyjaciół mamy miłować a najbliższych mieć w nienawiści… Od jednego i od drugiego, wszystko staje w człowieku na sztorc…
Boskie poczucie humoru ;)
28 sierpnia 2012
26 sierpnia 2012
Wartości
Jakiś czas temu koleżanka poprosiła mnie, abym napisała czym są dla mnie wartości. Postawiła też warunek, że mam napisać nie: jak być powinno, tylko: jak jest.
Koniec świata nastąpił na moment ;) ponieważ ostatni raz, na zadany temat pisałam 31 lat temu :D
Jakoś tam napisałam i sama się zdziwiłam - jak to człowiek czasem nie wie sam, co wie... :D
Wartości… można je porównać do pewnego rodzaju „przepisów ruchu drogowego” obowiązujących w krainie: Moje Życie ;) Wszyscy je mają, choć każdy „kraj” ma inne. Stąd zresztą wynika totalne zagubienie, kiedy trafiamy na osobę mającą zupełnie inne wartości niż my J.
Są jak fundamenty domu – taki kształt jaki mają, taki będzie miał dom… są jak słupy narożne domu – wyznaczają granice…
Przypominają również kierunkowskazy – zdecydowanie wyznaczają kierunek w jakim zmierzam… a jednocześnie określają miejsca w jakich się mnie nie znajdzie ;)
Wartości można by zrównać z ideałami: życie nimi jest niezwykle trudne dla nas, porzucenie ich zaś, ze względu na domniemaną niemożliwość wprowadzenia ich w życie, jest niezwykle groźne dla społeczeństwa.
No cóż… Na pewno wartości którym się hołduje są czymś, czym się żyje nie myśląc na co dzień o nich i nie mając świadomości, że wpływają na nasze codzienne wybory… Dziś, z perspektywy półwiecza ( ;) ) zbieram owoce dawnych wyborów – w latach młodości przede wszystkim płaciłam ich cenę. Zauważyłam też, że ludzie, którzy w młodości poszli na kompromis, często mają odwrotnie: wcześniej zbierali owoce, dziś płacą ich cenę…
W moim życiu są dwie podstawowe wartości. Jedna to prawda, zaś druga to proste serce, czyli czystość intencji i motywacji. Obie stały się dla mnie tym, czym latarnia morska jest dla marynarzy – na wzburzonym oceanie życia, pomogły uniknąć wielu podwodnych skał o które mogłabym się całkowicie rozbić i stracić to, co mam najcenniejszego – czyli siebie samą…
Koniec świata nastąpił na moment ;) ponieważ ostatni raz, na zadany temat pisałam 31 lat temu :D
Jakoś tam napisałam i sama się zdziwiłam - jak to człowiek czasem nie wie sam, co wie... :D
Czym są dla Ciebie wartości
Rozczarowanie Bogiem...
Ostatnio kilka razy zdarzyło mi się doświadczyć dokładnie tego samego... byłam PEWNA, że prorok powiedział "TO" a odsłuchując nagranie, ze zdumieniem uświadamiałam sobie fakt, że zostało powiedziane coś zupełnie innego... To zdarzenie wywołało ciąg wspomnień i fale emocji... Słowa Boga do mojego życia... Całe stosy zeszytów z zapisanymi słowami (a ile nie zapisanych...): "zbuduję ci dom..." "będziesz szczęśliwa"..."będziesz obfitowała"... "ja Sam będę..." "uleczę cię"...
Te słowa tworzyły obrazy w moim umyśle, niestety, jak się okazało, były to obrazy pojęć które znałam, a Bóg rzadko robi rzeczy które ludzie znają: nie uzdrawia dwa razy tak samo, nie uwalnia dwa razy... etc.etc. No i ponieważ nie było tak, jak wydawało mi się, że Bóg powiedział, nieuchronnie przyszło rozczarowanie. (O miejscach do których doszłam w tym rozczarowaniu, zgoła pisać nie przystoi... wystarczy powiedzieć, że były absolutnie... anty...)
Zdaje się, że jest taki stopień rozczarowania (zawiedzenia się) Bogiem, iż po przekroczeniu pewnej miary czujesz, że już nie chcesz... Choćby był najlepszy, najpiękniejszy i najbardziej chętny do działania...
I widzisz siebie jako osobę która ginie... i lecisz w przepaść otwartą przez gniew i rozczarowanie.
I Jego dłoń chwyta cię zanim się rozbijesz o skały, bo On jest wierny, bo kocha ciebie, choć ty już nie kochasz Jego...
I stawia cię na skale, a skorupa rozgoryczenia pęka...
I może wreszcie przepływać Miłość - jak rzeka z szumem wdziera się do środka twego serca i wypełnia wszystkie dziury a dusza woła płacząc ze szczęścia: nie zostawiłeś mnie, nie zostawiłeś mnie, nie zostawiłeś...
Własnie jestem w tym miejscu... :)
Te słowa tworzyły obrazy w moim umyśle, niestety, jak się okazało, były to obrazy pojęć które znałam, a Bóg rzadko robi rzeczy które ludzie znają: nie uzdrawia dwa razy tak samo, nie uwalnia dwa razy... etc.etc. No i ponieważ nie było tak, jak wydawało mi się, że Bóg powiedział, nieuchronnie przyszło rozczarowanie. (O miejscach do których doszłam w tym rozczarowaniu, zgoła pisać nie przystoi... wystarczy powiedzieć, że były absolutnie... anty...)
Zdaje się, że jest taki stopień rozczarowania (zawiedzenia się) Bogiem, iż po przekroczeniu pewnej miary czujesz, że już nie chcesz... Choćby był najlepszy, najpiękniejszy i najbardziej chętny do działania...
I widzisz siebie jako osobę która ginie... i lecisz w przepaść otwartą przez gniew i rozczarowanie.
I Jego dłoń chwyta cię zanim się rozbijesz o skały, bo On jest wierny, bo kocha ciebie, choć ty już nie kochasz Jego...
I stawia cię na skale, a skorupa rozgoryczenia pęka...
I może wreszcie przepływać Miłość - jak rzeka z szumem wdziera się do środka twego serca i wypełnia wszystkie dziury a dusza woła płacząc ze szczęścia: nie zostawiłeś mnie, nie zostawiłeś mnie, nie zostawiłeś...
Własnie jestem w tym miejscu... :)
Etykiety:
bojaźń Boża,
Jego mocą,
krzyż,
pogadałam sobie...,
Rozmawiając z Bogiem...,
Słowo na "dziś",
wiara
25 sierpnia 2012
Biblijnie rzecz biorąc... Jak Anna...
Przeczytałam dziś ten artykuł.
Nie wierzyłam już, że dożyję tego dnia, kiedy zza kazalnicy (choćby wirtualnej), będzie mowa o tym, czym naprawdę jest ekklesia… Czuję się jak Anna, która zobaczyła Niemowlę, po wielu latach czekania na niemożliwe…
28 lipca 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)