CLICK HERE FOR FREE BLOGGER TEMPLATES, LINK BUTTONS AND MORE! »

29 lutego 2016

Ukryte życie proroczego głosu

Patricia Bootsma

Z piórem i dziennikiem w ręce poprosiłam któregoś dnia Pana, aby do mnie mówił i słowa zaczęły płynąć. Ojciec mówił do mnie: „Wielu chce wspaniałego proroczego głosu, chce powołania, namaszczenia i mocy bez rozwiniętego życia wewnętrznego. Tak się nie stanie. Wszyscy moi wielcy mężowie i niewiasty, którzy dobrze wykonali swój bieg, wykonali go wkorzenieni we Mnie, ucząc się tajemnicy polegania na mnie, rozwijając głębokie  życie modlitewne.”
Gdy te słowa padły, zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo pragnę słyszeć głos Boży i zostać agentem Jego błogosławieństwa, lecz moje życie tak daleko odstawało od Jego standardów. Byłam zdecydowana na przełom. Nic nie wiedziałam o tym, że właśnie zaczynałam cudowną podróż.

Owoce, które przynosimy przez proroczą posługę oraz inne aspekty  życia stają się naturalnymi produktami ubocznymi naszego trwania i ukorzenienia w bogatej glebie Jego miłości.

Pierwszy List do Koryntian 14:1 mówi, że mamy usilnie starać się o dary duchowe, a w szczególności o dar prorokowania i dalej mówi, że wszyscy mogą prorokować. Proroctwo jest darem, który wszyscy możemy otrzymać i rozwijać.
Gdy już mamy przekonanie o wartości proroctwa w życiu osobistym i kościoła, to następnym pytaniem powinno być: „w jaki sposób możemy dążyć do tego daru?” Wierzę, że uchwycenie i rozwijanie proroczego życia, jest uchwyceniem Tego, którego świadectwem jest duch proroczy (Obj. 19.10) i kultywowaniem ukrytego życia w Nim.
Jak drzewo….
Gdy zaczynałam swoją podróż, często widziałam oczyma umysłu silne wysokie drzewo dające cień i przynoszące owoce dzięki zdrowym gałęziom. Pod ziemią miało solidny system korzeniowy. Zaczęłam studiować sprawę drzew w encyklopedii i w Biblii – jakże wspaniała analogia do chrześcijańskiego życia! Jak korzenie ukryte są pod powierzchnią ziemi, niewidoczne, a jednak mające życiowe funkcje, tak też nasze ukryte życie z Jezusem jest fundamentalne dla naszej drogi w Panu. Korzenie zakotwiczają drzewo i ochraniają przed wiatrami.  Korzenie służą również jako kanały przez które woda i życiodajne związki z dostarczane są z gleby. Owoce, które przynosimy przez proroczą posługę oraz inne aspekty  życia stają się naturalnymi produktami ubocznymi naszego trwania i ukorzenienia w bogatej glebie Jego miłości. Nasza intymność z Jezusem, zdolność do przyjmowania afirmacji, aprobaty i wychowania od naszego Ojca, umiejętność uchwycenia się słodkiej obecności Ducha Świętego, gdy nikogo nie ma wokół bezpośrednio wpływa na naszą zdolność słyszenia Jego głosu i wypowiadania Jego słów.
Posłanie Pańskie, które wypowiada poprzez to poruszenie Ducha, dotyczy Ojcowskiej miłości, uzdrowienia serc oraz wagi zanurzania się w Nim, dostarczyło pożywnej gleby do rozbudzenie proroczych darów. Zanim zostałam dotknięta przez to przebudzenie, wiedziałam trochę na temat Jego uzdrawiającej miłości i umiałam rozróżniać Jego głos. Niemniej jednak po moim pierwszym spotkaniu z odnowieniem 21 stycznie 1994 roku miała miejsce cała seria zmian. Moja wiara zaczęła wznosić się wysoko w pojęciu tego, co Pan może zrobić we mnie i przeze mnie. Głębokie przekonanie o Jego miłości utrwaliło się we mnie, uzdrawiając serce i pobudzając pasję dla Niego. To właśnie wtedy zaczęło pojawiać się prorocze obdarowanie.
Głęboka, wewnętrzna świadomość tego, jak bardzo Ojciec nas kocha, wypełnia nasze potrzeby afirmacji i chwały (J 5,44). Poznanie miłości jaką żywi do nas nasz Niebiański Ojciec daje duszy pokój. To z kolei umożliwia przekazywanie proroctwa, które jest ugruntowane na miłości i nie brzmi jak „cymbał lub miedź dźwięcząca.” Mamy Ojca, który jest bardzo komunikatywny i ma nam wiele do powiedzenia, jeśli tylko pozwolimy Mu mówić przez nas. Prorokując, po prostu zajmujemy się sprawami Ojca.
Honor przemawiania w imieniu Króla  bierze się zarówno z przekazywania Jego słowa, z intymnego poznania Go, jak również z umiejętności okazywania Jego serca. Gdy Bóg uzdrawiał moje serce z przeszłych zranień, dawało mi to możliwość jaśniejszego wypowiadania się, które nie było filtrowane przez zranienia i zgorzknienie. Gdy przyjmowałam Bożą miłość, bariery ochronne wokół mego serca zaczęły padać. Świadomość tego, że mam pełną akceptację Ojca uwalniała mnie, gdy występowałam do przodu i ryzykowałam otwarcie się na słowa Ducha Świętego, od strachu przed ludźmi, upadku i odrzuceniem.
Jak rozwijać ukryte życie w sobie?
Pomimo że sporadycznie, od czasu do czasu zanurzałam się w obecności Ojca, to dopiero w ciągu ostatnich kilku lat zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo nasiąkanie Jego obecnością jest cenne. Dla ludzi aktywnych, takich jak ja, włączenie płyty CD z namaszczonym uwielbieniem i leżenie na podłodze przez godzinę, gdy Ojciec usługuje Swoją miłością, może być trudne. Odkryłam jednak, że korzyści płynące z tego o wiele przekraczają inwestycję w działanie. Teraz nie jestem sobie w stanie wyobrazić wyjście z domu bez tego zanurzenia każdego dnia. Jestem przyciągana przez boski magnes do intymnej społeczności. Czas spędzony w obecności Bożej zaostrzył moje zmysły na Ducha Świętego oraz wzmocnił proroczy dar i pomnożył pasję dla Jezusa.
Kultywowanie proroczego życia wymaga również kultywowania ukrytego życia w Słowie. Znajomość Słowa umożliwia nam poznanie charakteru Boga, wpływa na sposób w jaki mówimy oraz odkrywa cechy jaki Pan ustanowił dla służby proroczej. Możemy osądzać proroctwo na podstawie standardów Słowa, wiedząc, że możemy odrzucić każde otrzymane słowo, które nie zgadza się z Jego Słowem i owocami miłości, radości pokoju, cierpliwości, dobroci, wierności łagodności oraz samokontroli.  Ponieważ uwielbienie wycisza naszego ducha i wprowadza nas do obecności Pańskiej, gdzie słuchanie przychodzi znacznie łatwiej, idzie ono w parze ze służbą proroczą. Gdy do Eliasza przyszli królowie prosząc o słowo od Pana, ten posłał po grającego na harfie, aby pobudził w nim dar proroczy. Grupa proroków zeszła z gór wraz z grupą grających na harfach, tamburynach, fletach lirach i harfach przed nimi (1 Sam 10.5).
Dla ludzi proroczych ważne jest również kultywowanie wstawiennictwa ponieważ większość tego, co otrzymujemy nie jest przeznaczone do dzielenia się; ma być odbite z powrotem w stronę nieba jako modlitwa wstawiennicza. Gdy dostrzegamy coś negatywnego jeśli chodzi o jakąś osobę, kościół, miasto, czy państwo, prawdopodobnie Ojciec pokazuje nam to, aby pozytywnie modlić się i ogłaszać Jego serce w ten sprawie. Chcemy widzieć i przekazywać słownie to, co Bóg robi, a nie to, co planuje zły.
Jak ćwiczyć dar? 
Odkryłam, że wzrost w służbie prorockiej jest równoznaczny z ćwiczeniem daru proroctwa. Kulturysta, z potężną masą mięsni, nie zaczyna swej drogi z większą ilością mięśni niż przeciętny obywatel. Raczej regularnie i konsekwentnie ćwiczy to, co otrzymał. Ćwiczenie w słuchaniu Jego głosu zaczyna się w komorze modlitwy, gdy codziennie nasłuchujemy jego głosu i zapisujemy to, co usłyszeliśmy. Buduje się jeśli uznajemy nasze sny, oczekujemy wizji,, postrzegamy otrzymane wrażenia, honorujemy cichy, wewnętrzny głos, który zdaje się brzmieć podobnie jak nasz własny głos i zwracamy uwagę na naturalne wydarzenia, które są cieniami nadnaturalności.
Kiedyś, gdy wraz z mężem odczuwaliśmy, że musimy wzmóc nasze modlitewne i wstawiennicze życie, wyszliśmy przed nasz podmiejski dom i zobaczyliśmy modliszkę z małymi rączkami podniesionymi do góry jakby w modlitwie. Przez trzy tygodnie widywaliśmy tą samą modliszkę i był to dla nas boski sygnał, aby rzeczywiście głębiej wejść w modlitwę.
Ćwiczenie proroctwa zaczyna się, gdy zaczynamy dawać proroczą zachętę naszym bliskim w rodzinie, grupie domowej czy kościele (jeśli jest zgoda na to). Ci , którzy jeszcze nie są chrześcijanami, których spotykamy w centrach handlowych czy ulicach również są dobrym „materiałem” do przekazywania proroczej zachęty. Pierwszy List do Koryntian w 14 mówi, że proroctwo jest ku „zbudowaniu, zachęceniu i pocieszeniu.” Gdybyśmy przypadkiem nie zauważyli, to nasze kościoły i sąsiedztwa są pełne ludzi, którzy  mogą   skorzystać z zachęty, zbudowania i pocieszenia.
Kultywowanie proroczego życia oznacza rozwijanie ukrytego życia w Panu. On jest nagrodą za którą wewnętrznie tęsknimy. W miarę jak coraz bardziej rozkochiwałam się w Jezusie i byłam coraz bardziej przyciągana do większej intymności, zdawałam sobie sprawę z tego, że moje ukryte życie z Nim jest zarówno punktem początkowym jak i miejscem przeznaczenia mojej podróży w poznawaniu i wypowiadaniu głosu Bożego.

31 grudnia 2015

Cytat... Znać Jezusa...

"Znam wielu takich, którzy posługują się imieniem Jezus, a nie są wolni. Tak naprawdę niektórzy z nich są najbardziej zniewolonymi ludźmi jakich znam. Myślę, że każdy przypadek jest inny. Jest jednak wielu takich, którzy znają Jego imię, ale nie znają Jego samego. Zamiast przychodzić bliżej do Pana, oglądać Go takim, jakim jest, doświadczać przemiany, starają się upodobnić go do siebie samych.
Znać imię Jezus, to coś więcej niż tylko umieć je wypowiedzieć czy napisać. To poznać Kim On jest naprawdę. Stąd właśnie wywodzi się prawdziwa wiara." 
                                                                                                    Rick Joyner "Powołanie"

24 grudnia 2015

Zamiast życzeń...

...świątecznych, życzenia wolności od lęku spowodowanego zastraszeniem...





12 grudnia 2015

Cytat...

"Dojrzałość duchowa zawsze określana jest względem chęci poświęcenia swoich własnych pragnień dla dobra Królestwa i ze względu na miłość innych.
Droga która wymaga od nas najwięcej poświęcenia zawsze prowadzi na najwyższy poziom..."
                                                                                               R. Joyner "Ostatnia bitwa"

25 listopada 2015

No cóż...

... ponoć posłuszeństwo jest ważniejsze niż widzenie sensu, więc czas wziąć wirtualny długopis w rękę i wrócić do pisania.
Na rozruch będzie o Bożym poczuciu humoru...
Większość z nas nie ma zielonego pojęcia o tym, że poczucie humoru jest cechą osobowości Boga. Dla mnie samej było to odkrycie co najmniej dziesięciolecia, jak nie bardziej... Religijny obraz wiecznie rozgniewanego lub zasmuconego Boga wisi w kościelnym "powietrzu" jak smog nad Krakowem. Nie trzeba o nim mówić, nie trzeba go widzieć - świadczy sam o sobie niszcząc układ oddechowy u dzieci i starców, czyli najsłabszych.
Mimo iż nie "urodziłam się" w żadnym kościele, a więc startowałam z ciut mniejszym bagażem religijnych nawyków, ten obraz jak smog wciskał się w każde nauczanie czy poradę, bez względu na dobre chęci księży, pastorów, czy też zwykłych wierzących. Po latach żmudnego przebijania się przez smog, kiedy pierwszy raz zaczerpnęłam świeższego powietrza jakim był dowcip zrobiony mi przez Boga, moją pierwszą reakcją było przekonanie, że chyba jestem zwiedziona (skądinąd serdeczne gratulacje dla wszystkich nauczycieli: tak nauczać aby wszystko co inne, było samo w sobie dowodem na zwiedzenie ;) ). Mimo, że sama mam przerośnięte poczucie humoru, obraz Boga który żartuje i robi dowcipy był nie do przyjęcia. Wstrząs był dla mnie tak duży, że dziś nie pamiętam samego żartu, za to świetnie pamiętam huk walącego się muru w mojej głowie :)))
Jezus powiedział: sto domów, stu braci, sto pól, pośród prześladowań. Z własnego doświadczenia dodałabym również: sto Bożych żartów pomiędzy prześladowaniami a nawet w trakcie...

Oto jedna z sytuacji które pamiętam:

Córka (w trakcie poddawania jakiegoś problemu Bogu) do syna:
- powiedz mamie, że umieram w tym miejscu...
Syn do córki:
- to jak już umrzesz, to daj znać...

Długo nie mogłam złapać oddechu ze śmiechu :)))))

Często jest tak, że ten żart czy to słowny, czy splot wydarzeń, czy objawienie, jest tylko dla ciebie, tylko między wami, tzn. wynika z relacji jaką masz z Bogiem i nie da się przekazać innym (czasem wtedy można intensywnie odczuć wyznanie miłości i intymność płynącą od Niego). No bo jak przekazać innym moment, w którym podczas czytania najbardziej przerażającej chrześcijan księgi jaką jest księga Hioba, nagle masz wrażenie, że widzisz Boga stojącego przed Hiobem, łapiącego się pod boki, nachylającego się nad nim i mówiącego głosem nabrzmiałym od pękania z dumy z takiego syna; udającego groźne mówienie: "Któż tu zaciemnić chce zamiar słowami nierozumnymi? (3) Przepasz no biodra jak mocarz! Będę cię pytał - pouczysz Mnie..."
Kiedy już pozbierałam szczękę z podłogi zobaczyłam, że zniknęło przerażenie jakie zawsze towarzyszyło mi, kiedy czytałam Hioba: przestałam się bać, że tą księgą Bóg usprawiedliwia zsyłanie męki na chrześcijan, w tym na mnie (tak, tak, to jedna z bzdur w które uwierzyłam dzięki chrześcijanom... było ich więcej ;) ). Zobaczyłam, że nawet jeśli Bóg na pewne rzeczy przyzwala, to jednocześnie taka osoba jest Mu bliska, szczególnie jeśli nie podda się praniu mózgu, jakie fundują mu najbliżsi wierzący(patrz przyjaciele i żona).
Od tamtej pory Księga Hioba wywołuje uśmiech w moim sercu... Przestała być księgą Boga mogącego człowiekowi zrobić wszystko a stała się świadectwem przyjaźni i współpracy. No i jest jedyną bodajże księgą, gdzie Bóg jasno wyraził co myśli o tzw "świątobliwym gadaniu" - przeczytajcie wszystko, co powiedzieli przyjaciele Hioba w kontekście słów Boga: "Zapłonąłem gniewem na ciebie i na dwóch przyjaciół twoich, bo nie mówiliście o Mnie prawdy, jak sługa mój, Hiob".