CLICK HERE FOR FREE BLOGGER TEMPLATES, LINK BUTTONS AND MORE! »

25 listopada 2015

No cóż...

... ponoć posłuszeństwo jest ważniejsze niż widzenie sensu, więc czas wziąć wirtualny długopis w rękę i wrócić do pisania.
Na rozruch będzie o Bożym poczuciu humoru...
Większość z nas nie ma zielonego pojęcia o tym, że poczucie humoru jest cechą osobowości Boga. Dla mnie samej było to odkrycie co najmniej dziesięciolecia, jak nie bardziej... Religijny obraz wiecznie rozgniewanego lub zasmuconego Boga wisi w kościelnym "powietrzu" jak smog nad Krakowem. Nie trzeba o nim mówić, nie trzeba go widzieć - świadczy sam o sobie niszcząc układ oddechowy u dzieci i starców, czyli najsłabszych.
Mimo iż nie "urodziłam się" w żadnym kościele, a więc startowałam z ciut mniejszym bagażem religijnych nawyków, ten obraz jak smog wciskał się w każde nauczanie czy poradę, bez względu na dobre chęci księży, pastorów, czy też zwykłych wierzących. Po latach żmudnego przebijania się przez smog, kiedy pierwszy raz zaczerpnęłam świeższego powietrza jakim był dowcip zrobiony mi przez Boga, moją pierwszą reakcją było przekonanie, że chyba jestem zwiedziona (skądinąd serdeczne gratulacje dla wszystkich nauczycieli: tak nauczać aby wszystko co inne, było samo w sobie dowodem na zwiedzenie ;) ). Mimo, że sama mam przerośnięte poczucie humoru, obraz Boga który żartuje i robi dowcipy był nie do przyjęcia. Wstrząs był dla mnie tak duży, że dziś nie pamiętam samego żartu, za to świetnie pamiętam huk walącego się muru w mojej głowie :)))
Jezus powiedział: sto domów, stu braci, sto pól, pośród prześladowań. Z własnego doświadczenia dodałabym również: sto Bożych żartów pomiędzy prześladowaniami a nawet w trakcie...

Oto jedna z sytuacji które pamiętam:

Córka (w trakcie poddawania jakiegoś problemu Bogu) do syna:
- powiedz mamie, że umieram w tym miejscu...
Syn do córki:
- to jak już umrzesz, to daj znać...

Długo nie mogłam złapać oddechu ze śmiechu :)))))

Często jest tak, że ten żart czy to słowny, czy splot wydarzeń, czy objawienie, jest tylko dla ciebie, tylko między wami, tzn. wynika z relacji jaką masz z Bogiem i nie da się przekazać innym (czasem wtedy można intensywnie odczuć wyznanie miłości i intymność płynącą od Niego). No bo jak przekazać innym moment, w którym podczas czytania najbardziej przerażającej chrześcijan księgi jaką jest księga Hioba, nagle masz wrażenie, że widzisz Boga stojącego przed Hiobem, łapiącego się pod boki, nachylającego się nad nim i mówiącego głosem nabrzmiałym od pękania z dumy z takiego syna; udającego groźne mówienie: "Któż tu zaciemnić chce zamiar słowami nierozumnymi? (3) Przepasz no biodra jak mocarz! Będę cię pytał - pouczysz Mnie..."
Kiedy już pozbierałam szczękę z podłogi zobaczyłam, że zniknęło przerażenie jakie zawsze towarzyszyło mi, kiedy czytałam Hioba: przestałam się bać, że tą księgą Bóg usprawiedliwia zsyłanie męki na chrześcijan, w tym na mnie (tak, tak, to jedna z bzdur w które uwierzyłam dzięki chrześcijanom... było ich więcej ;) ). Zobaczyłam, że nawet jeśli Bóg na pewne rzeczy przyzwala, to jednocześnie taka osoba jest Mu bliska, szczególnie jeśli nie podda się praniu mózgu, jakie fundują mu najbliżsi wierzący(patrz przyjaciele i żona).
Od tamtej pory Księga Hioba wywołuje uśmiech w moim sercu... Przestała być księgą Boga mogącego człowiekowi zrobić wszystko a stała się świadectwem przyjaźni i współpracy. No i jest jedyną bodajże księgą, gdzie Bóg jasno wyraził co myśli o tzw "świątobliwym gadaniu" - przeczytajcie wszystko, co powiedzieli przyjaciele Hioba w kontekście słów Boga: "Zapłonąłem gniewem na ciebie i na dwóch przyjaciół twoich, bo nie mówiliście o Mnie prawdy, jak sługa mój, Hiob".









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz