Gdy byliśmy dziećmi, mówiono do nas: nie baw się ogniem, bo się poparzysz... I oczywiście nie słuchaliśmy, bo jest w nas jakaś tęsknota, marzenie, pragnienie a u niektórych wręcz obsesja - zobaczyć ogień, usłyszeć dźwięk jaki wydaje, poczuć jego żar , moc, z jaką pochłania wszystko dookoła i coś jeszcze coś, czego nie da ująć się w słowa...
Coś jeszcze... Łk 12:49 bt "Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął"
Wygląda na to, że to pragnienie nie tylko nas "męczy"... Wręcz można by się pokusić - bez obawy o nadinterpretację - o stwierdzenie, że źródło tego pragnienia może być w sercu Boga...
Ogień... Pasja... Pragnienie... Żar... Rzadko kiedy są to słowa, których użylibyśmy w opisie naszych nabożeństw, czasu spędzonego na modlitwie, a tym bardziej dnia codziennego.
16 maja 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz