CLICK HERE FOR FREE BLOGGER TEMPLATES, LINK BUTTONS AND MORE! »

30 listopada 2011

Film oglądałam...

Jakiś czas temu wielokrotnie przypominała mi się scena z dawno oglądanego filmu. Nic, poza spadającą kulą nie pamiętałam. Ani aktorów, ani tytułu, jedynie gatunek filmu czyli SF.
Jakiś czas później mogłam go obejrzeć. Od pierwszych chwil film do mnie "mówił"... Zapisywałam w trakcie i postanowiłam podzielić się z Wami przemyśleniami.
Film oczywiście nie był robiony przez chrześcijan, więc trzeba brać poprawkę oglądając go. Jednakże warto zwrócić uwagę na wiele elementów począwszy od imienia i nazwiska głównej bohaterki (Eleanor Ann Arrowey arrow - strzała), przez jej historię, wybory, postawy, zamieszanie jakie wywołała, naciski i prześladowania jakie przeżyła, postawy ludzi władzy wobec implikacji, jakie niosło jej odkrycie...

Niektóre rzeczy zapisałam sobie:

24 listopada 2011

Poezjowo...

Kocham „jutro”… II

Jutro – będę mieszkać domu sadem okolonym…
Jutro – ta druga część baśni w życiu moim będzie.
Jutro – „Księżniczko moja” zabrzmi jak orędzie, i
Jutro – nie zostawi mnie w miejscu niespełnionym.

Więc kocham „jutro”, choć trwożliwa to miłość,
Zdradziecko mrokiem „wczoraj” poszarpana.
Lecz w beznadziei – ja nadzieją oddycham,
I wbrew „nie wierzę” – jam w „wierzę” skąpana…

9 listopada 2011

Baranek czy lew...

2Sm 6:1-15 Biblia poznańska  v.1.5
(1)  Dawid zebrał znowu wszystkich doborowych mężów spośród Izraela, w liczbie trzydziestu tysięcy.
(2)  Wraz z całym towarzyszącym mu ludem udał się do Baali Judzkiej, by sprowadzić stamtąd Arkę Bożą, która nosi [swe] imię [od] Jahwe Zastępów zasiadającego na Cherubach.
(3)  Włożono Arkę Bożą na nowy wóz i wyprowadzono z domu Abinadaba, który stał na wzgórzu. Uzza i Achio, synowie Abinadaba, kierowali tym nowym wozem.
(4)  Jechano więc z Arką Bożą z domu Abinadaba, który stał na wzgórzu, a Achio szedł przed Arką.
(5)  Dawid zaś i cały dom Izraela weselili się przed Jahwe ze wszystkich sil przy śpiewie pieśni i dźwiękach cytry, harfy, bębenków, grzechotek i cymbałów.
(6)  Gdy przybyli na klepisko Nakona, wyciągnął Uzza rękę do Arki Bożej i podtrzymał ją, bo woły ją przechyliły.
(7)  Ale Jahwe zapłonął gniewem na Uzzę i zabił go za to wykroczenie, tak że umarł tam obok Arki Bożej.
(8)  Zasmucił się Dawid, że Jahwe zesłał nieszczęście na Uzzę; dlatego nazywa się to miejsce Perec-Uzza aż do dnia dzisiejszego.
(9)  Tego dnia Dawid uląkł się Jahwe i rzekł: Jakże mogłaby przyjść do mnie Arka Jahwe?
(10)  Nie chciał zatem Dawid sprowadzić Arki Jahwe do siebie, do Miasta Dawidowego, lecz umieścił ją w domu Obed-Edoma, Getejczyka.
(11)  Pozostała więc Arka Boża w domu Obed-Edoma, Getejczyka, przez trzy miesiące. Jahwe zaś błogosławił Obed-Edomowi i całemu jego domowi.
(12)  Doniesiono królowi Dawidowi: Błogosławi Jahwe domowi Obed-Edoma i wszystkiemu, co on posiada, ze względu na Arkę Bożą. Poszedł więc Dawid i sprowadził z [wielką] radością Arkę Bożą z domu Obed-Edoma do Miasta Dawidowego.
(13)  Gdy ci, którzy nieśli Arkę Jahwe, uczynili sześć kroków, ofiarowano wołu i tucznego barana.
(14)  Dawid przepasany lnianym efodem tańczył ze wszystkich sił przed Jahwe.
(15)  Tak Dawid i cały dom Izraela wnosili Arkę Jahwe z okrzykami radości i przy dźwięku rogu.

Kiedy czytałam ten tekst, miałam wrażenie, że moje życie nakłada się na czytany tekst i w nim także występują podobne trzy etapy w relacji z Bogiem:
I etap - zachwycenie Bogiem, walenie kamieniami w Goliatów, słodkie sam na sam i czynienie rzeczy nie mieszczących się w głowach współczesnym, dominujące uczucia to: pewność, dziecięca radość, poczucie mocy: chucpa wobec wrogów ;)...
II etap - (w moim życiu nie była to chyba jedna rzecz, ale raczej cały ciąg "drobnych") próba sprowadzenia Bożej obecności (wedle naszych sposobów) kończy się śmiercią marzeń, [czasem ludzi :( ]. Bóg zdaje się występować przeciwko mnie; dominującą myślą jest: "odwróć ode mnie wzrok Panie, bo jesteś zbyt wielki dla mnie"; dominujące uczucia to: lęk, zagubienie, niepewność, brak mocy...
III etap - wieści o Bożej Obecności u innych powodują tęsknotę, powrót do Słowa, przychodzenie do Obecności na Jego warunkach. Dominujące uczucia to: uniżenie przed Nim, zachwyt Nim, poczucie JEGO mocy...

4 listopada 2011

Boże, uchroń mnie od szczęścia!! :D



(Izj 65:11 Biblia poznanska  v.1.5)  Was wszakże, którzy opuszczacie Jahwe, zapominacie o mej Górze świętej, którzy stół zastawiacie dla bożka fortuny i nalewacie napój dla bożka przeznaczeń -
(Izj 65:12 Biblia poznanska  v.1.5)  Ja was przeznaczę mieczowi i wszyscy wśród rzezi padniecie. Wzywałem bowiem - a nie odpowiadaliście, przemawiałem - a wyście nie słuchali, czyniliście, co jest złe w moich oczach, i obieraliście to, w czym nie mam upodobania.

(Izj 65:11 NW-P v.1.4)  „Lecz wy opuszczacie Jehowę, zapominacie o mej świętej górze, zastawiacie stół bóstwu szczęścia i nalewacie zmieszane wino bóstwu przeznaczenia. 
(Izj 65:12 NW-P v.1.4)  I przeznaczę was pod miecz, i wy wszyscy pochylicie się, by was pozabijano; bo wołałem, lecz wyście nie odpowiadali, mówiłem, lecz wyście nie słuchali; i czyniliście to, co złe w moich oczach, i wybraliście to, w czym nie miałem upodobania”. 



Pamiętam jak (dawno, dawno temu...) pewien mój przyjaciel, widząc jak wygląda moje życie, z troską i współczuciem w głosie mówił o pechu, który mnie prześladuje... Tak właśnie myślałam o sobie: że nie mam szczęścia i przez lata usiłowałam zrobić wszystko, aby je zdobyć (w pobożnej wersji nazywałam to błogosławieństwem Bożym ;) ). No i nie zdobyłam... :D I całe szczęście (nomen omen ;) )!

Kiedy natrafiłam na ten werset, nie mogłam uwierzyć w to, co widzę... Można by rzec, że nagle usłyszałam chóry anielskie i zobaczyłam światło z nieba ;) 

Nie potrzebuję żadnego szczęścia ani zamartwiania się swoim losem (czyt. przeznaczeniem). Jestem wykupiona, jestem córką Boga Żywego, w każdej chwili mogę spotkać się z Nim, otrzymać potrzebną mi mądrość, ciepło, pstryczek w nos; mamy wspólne słodkie tajemnice i niejedną kłótnię za sobą (oczywiście wściekam się ja - Tato spokojnie przeczekuje, podrzucając od czasu do czasu rozsądne myśli :D ); bez względu na to, czy trafiam na serdecznych ludzi czy na "betonowe figury", Jego miłość stale jest ze mną. Nie muszę na nią zasługiwać, nie muszę dobrze się zachowywać, ba, nie mogę zrobić nic, by obdarzał mnie nią - wszystko, co było trzeba, zrobił Jezus...

Jest w moim życiu dużo więcej trudu i bólu niż (powiedzmy) średnia "kościelna" przewiduje? Jest. Ale i cudów jest dużo więcej :D

Tak więc otworzyłam szeroko okno i z całej siły wywaliłam z mojego życia wszelkie marzenia o szczęściu i zamartwianie się o swój los. Już nigdy więcej nie chcę mieć z nimi nic do czynienia! :D
Wolę być, po prostu, córką swego Ojca...